Operacja Śluza. Co naprawdę się dzieje na polsko-białoruskiej granicy

26 maja, kilka dni po tym jak Białoruś porwała samolot Ryanair z Romanem Protasiewiczem na pokładzie, Łukaszenko, w odpowiedzi na krytykę ze strony Unii Europejskiej, powiedział: “Zatrzymywaliśmy narkotyki i migrantów [na granicy z UE] – teraz sami będziecie ich łapać”.

No i się zaczęło. O ile przez cały 2020 rok litewscy pogranicznicy zatrzymali łącznie 81 migrantów, którzy nielegalnie przekroczyli białorusko-litewską granicę, tak począwszy od maja tego roku tylko na Litwie zatrzymano już ponad 4000 osób – 50 razy więcej.

Powstaje pytanie: skąd ci wszyscy ludzie nagle się wzięli? Bo przecież Białoruś leży dość daleko od Bliskiego Wschodu i nigdy nie była oczywistym kierunkiem migracji do Unii. Jak opowiadają sami Irakijczycy, słowa Łukaszenki o tym, że Białoruś nie będzie przeszkadzała ludziom dostać się z jej terytorium do UE, przez kilka dni w kółko pokazywała iracka telewizja państwowa.

Ale jeszcze zanim Łukaszenko wygłosić te słowa, Białoruś zadbała o odpowiednią infrastrukturę. O ile na początku tego roku między Irakiem a Białorusią był tylko jeden lot tygodniowo, tak począwszy od maja liczba ta zaczęła gwałtownie rosnąć. Najpierw do Iraqi Airways dołączył inny przewoźnik – Fly Baghdad, a później same Iraqi Airways zwiększyły częstotliwość swoich lotów z Bagdadu do Mińska z jednego do czterech tygodniowo oraz otworzyły nowe połączenia z trzech innych miast – Erbilu, Basry i Sulejmanii. Do tego zamiast standardowych Boeingów 737 (około 150 pasażerów) na Białoruś zaczęły latać najbardziej pojemne Boeingi 777 (Triple Seven) i 747 (Jumbo Jet) – mieszczące prawie 400 pasażerów.

Zajmuje się sprowadzeniem Irakijczyków na Białoruś białoruska państwowa firma Centrkurort należąca na Zarządu Sprawami Prezydenta (to takie kwazi-państwowe imperium biznesowe Łukaszenki). Centrkurort współpracuje z irackimi biurami podróży – ci sprzedają wycieczki i dostarczają Centrkurortowi listy Irakijczyków, które po wylądowaniu na mińskim lotnisku dostają od ręki białoruskie wizy turystyczne.

Przykład zaproszenia wydawanego obywatelom Iraku przez Centrkurort

Ceny tygodniowych wycieczek na Białoruś wahają się od 600 do 1000 dolarów. Turyści mają do wyboru sześć państwowych hoteli w Mińsku – trzy 3-gwiazdkowe, dwa 4-gwazdkowe i jeden 5-gwazdkowy. W praktyce wygląda to tak, że Irakijczycy przylatują do Mińska, dostają na kontroli granicznej wizy, wychodzą z lotniska, gdzie na nich już czeka autokar, który zawozi ich do hotelu. Dalej część Irakijczyków faktycznie zostaje zwiedzać Białoruś, natomiast druga część od razu lub po kilku dniach udaje się na granicę.

Broszura irackiej firmy turystycznej z podanymi cenami za poszczególne hotele

W internecie jest pełno grup i czatów, na których Irakijczycy dokładnie opisują, gdzie co i jak należy robić. Poniżej przykład jednej z takich instrukcji:

Tłumaczenie:

Na Białoruś lecisz samolotem z Bagdadu za 550-700 dolarów.

W Mińsku jeden dzień odpoczywasz, na drugi dzień wsiadasz do autobusu i za 20-25 dolarów jedziesz do najbliższego punktu przy litewskiej granicy – nazywa się Lida, strefa przygraniczna między Litwą a Białorusią.

Musi być was kilku, żebyście sobie pomogli nawzajem w przekroczeniu granicy.

Po tym jak przez białoruskie lasy przekroczycie granicę – trzeba zapłacić przemytnikowi 1000-1500 dolarów za przewiezienie do Wilna. Wtedy już jesteś na Litwie – możesz sobie odpocząć, ale z dala od policji.

Jedziesz specjalnym samochodem przemytników – dogadujesz się co do ceny z kierowcą i jedziesz – płacisz dopiero jak cię przywiozą do miejsca zwanego Suwałki – tu już wjechałeś do Polski, czyli do UE.

Wybierasz, w którym kraju chcesz dostać pozwolenie na pobyt – dołączasz do miejscowych arabskich grup w sieciach społecznościowych – znajdujesz kierowców TIRów, którzy podwiozą cię do wybranego kraju – płacisz tylko jakieś grosze za paliwo.

Nie mów, w którym kraju chcesz się zatrzymać, staraj się unikać policji, ubieraj się prosto, schludnie, żeby nie rzucać się w oczy, zachowuj się skromnie.

Gdy dotrzesz do docelowego kraju – zgłoś się do władz, że jesteś uchodźcą, i przygotuj odpowiednie dokumenty, aby tam zostać (każdy kraj ma inne dokumenty i wymagania).

Poniżej filmik nakręcony przez jednego z Irakijczyków pokazujący wszystkie etapy podróży:

Podczas przekroczenia granicy migranci mają wszechstronne wsparcie ze strony białoruskich służb. Białoruscy pogranicznicy opowiadają (oczywiście anonimowo), że dostali ustny rozkaz przymykać oko na nielegalnych migrantów. Poborowi mówią, że teraz ochroną i patrolowaniem granicy zajmują się nie zwykli pogranicznicy tylko OSAM – specnaz wojsk pogranicznych – najbardziej elitarna jednostka w kraju, gdzie swojego czasu służyli starsi synowie Łukaszenki. OSAM kieruje migrantów, gdzie mają iść itd.

nagrania FRONTEXu, na których widać jak samochody służbowe białoruskiej straży granicznej eskortują duże grupy migrantów bezpośrednio do samej granicy. Są też zdjęcia litewskich rolników, na których widać jak białoruscy pogranicznicy usuwają drut kolczasty by ułatwić migrantom przekroczenie granicy.

Dokładnie o tym samym mówi BYPOL – organizacja, którą założyli w Warszawie byli oficerowie białoruskich resortów siłowych, którzy odeszli ze służby po zeszłorocznych wyborach i musieli wyjechać z kraju. Według ich informacji, akcja z przerzucaniem migrantów przez granicę Białorusi z UE została opracowana jeszcze w latach 2010-2011 i nazywa się Operacja Śluza. Jej autorami byli szef KGB Iwan Tertel i jego brat Juri – wtedy dowódca OSAM. 10 lat temu miało to na celu wymuszenie od Europy haraczu na wzmocnienie granic (swoją drogą skuteczne, bo Białoruś rzeczywiście dostała od UE dziesiątki milionów euro na ten cel). Białoruska policja rozpracowała cały schemat, w który były zaangażowane KGB, OSAM oraz rosyjska FSB, ale kazano im umorzyć sprawę.

Teraz skala tej operacji została znacznie zwiększona. Według informacji BYPOL oraz czynnych pograniczników, OSAM nadal bierze w niej aktywny udział. Zaangażowane w operację jest też wojsko. Są zdjęcia, na których migrantów przywożą na granicę autobusami należącymi do białoruskiego MON (zero na końcu w rejestracji).

BYPOL opublikował też nagraną rozmowę szefa trzeciego wydziału GUBOPiK (policji politycznej) Michaiła Biedunkiewicza. Do niego dzwoni jeden z urzędników i pyta co ma zrobić, bo kolejni afrykańscy piłkarze uciekli ze zgrupowania. Biedunkiewicz odpowiada, że nic nie trzeba robić, bo taki jest rozkaz ministra spraw wewnętrznych.

Zresztą białoruscy urzędnicy sami mówią o tym bardzo otwarcie. Na początku lipca reżimowy sojusz dziennikarzy wydał takie oświadczenie: „Liczba uchodźców pochodzenia afrykańskiego i azjatyckiego, którzy przedostali się na Litwę i Łotwę przez Białoruś, przekroczyła już tysiąc osób. Do końca miesiąca liczba ta przekroczy 5 tysięcy. Jeśli otworzy się jeszcze tzw. “polski korytarz”, liczbę uchodźców będzie można śmiało pomnożyć przez 3”.

Białoruska telewizja państwowa otwarcie grozi Zachodowi nie tylko uchodźcami, ale też przemytem narkotyków: „Niedługo nasi litewscy i polscy bracia będą mieli ciężko. Oni nie dali radę zwalczyć kontrabandę papierosów, a już nadchodzi przemyt heroiny na skalę przemysłową”.

Białoruscy pogranicznicy krzyczą na migrantów by ci nie stali po białoruskiej stronie tylko szli do Litwy:

Przez cały czerwiec i lipiec wszystko szło po myśli Łukaszenki. Migrantów robiło się coraz więcej. Litwa budowała kolejne miasteczka namiotowe i tworzyła nowe centra rejestracji uchodźców powodując protesty lokalnej społeczności. Migranci wszczynali zamieszki i uciekali z tych obozów. Minister spraw zagranicznych Litwy osobiście jeździł do Bagdadu, gdzie spotykał się z premierem Iraku w tej sprawie, ale mimo to liczba migrantów wciąż rosła. Zamiast dziesiątek osób dziennie na początku czerwca, w lipcu były już to setki osób dziennie. I nie tylko z Iraku – zaczęli napływać też ludzie z Afryki (głównie z Konga i Kamerunu, tu są dokładne statystyki z podziałem na wiek, narodowość etc).

Narodowości migrantów zatrzymanych na białorusko-litewskiej granicy według stanu na koniec lipca

3 sierpnia Iraqi Airways ogłosiły otwarcie trzech nowych połączeń do Mińska – z Erbila, Basry i Sulejmanii. Przy czym już pierwszego dnia wszystkie bilety zostały wyprzedane do listopada. Wydawało się, że kryzys będzie się coraz pogarszał, aż 4 sierpnia Litwa ogłosiła, że już nie będzie przyjmować migrantów, tylko będzie zawracać ich na granicy. Jednocześnie 7 sierpnia dzięki interwencji Brukseli Irak zawiesił wszystkie połączenia lotnicze z Białorusią. A więc tysiące migrantów, których Białoruś sprowadziła do siebie by następnie przerzucić na Litwę utknęli na Białorusi.

Jeden z incydentów granicznych. Białoruscy pogranicznicy wypychając migrantów sami przekroczyli litewską granicę:

W odpowiedzi Łukaszenko wysłał na granicę żołnierzy wojsk wewnętrznych MSW (żandarmerię), którzy zaczęli tworzyć kordony, by nie pozwolić żadnemu z migrantów wrócić w głąb Białorusi. Jednocześnie zaczęła się akcja propagandowa w białoruskich mediach reżimowych wymierzona w litewską straż graniczną – że to naziści, że torturują uchodźców etc. Ponadto 4 sierpnia oskarżono Litwinów o zabójstwo jednego z migrantów (39-letni Jafar Hussein Yusuf Alharis rzeczywiście został znaleziony martwy, ale oficjalna wersja białoruskich władz ma tyle nieścisłości, że nie można wykluczyć, że stoją za tym służby białoruskie – choć by to, że KGB nakazało zorganizowanie akcji protestu w związku z jego śmiercią przed litewską ambasadą w Mińsku dzień przed (!) jego śmiercią).

Piewrsza ofiara białoruskiej wojny hybrydowej – 39-letni Irakijczyk Jafar Hussein Yusuf Alharis

Jednak prowokacje nie zadziałały – Litwa nie zmieniła taktyki i tylko przez pierwszy tydzień zawróciła prawie 1500 migrantów. 13 sierpnia litewskie MSW wydało oświadczenie, że sytacja na granicy się ustabilizowała. A więc białoruskim władzom nie pozostało innej opcji niż zacząć wysyłać tych ludzi do Łotwy i Polski, bo zdesperowani migranci już zaczęli zajmować opuszczone domy w przygranicznych białoruskich wsiach. W tym miejscu warto zaznaczyć, że celem ataku pierwotnie była wyłącznie Litwa, bo jej działania są dla białoruskiego reżimu o wiele bardziej niebezpieczne, niż to co robi Polska czy Łotwa. Natomiast to co się teraz dzieje na polsko-białoruskiej i białorusko-łotewskiej granicach nie jest tak do końca celowym atakiem, tylko bardziej próbą poradzenia sobie z resztą migrantów, która została w kraju po zamknięciu granicy przez Litwę.

Aczkolwiek nie oznacza to, że liczba migrantów próbujących przekroczyć polską granicę będzie spadała. Łukaszenko już zapowiada, że będzie sprowadzał coraz więcej migrantów i uchodźców, w tym z Afganistanu. Irakijczycy po wprowadzeniu zakazu bezpośrednich lotów zaczęli latać czarterami Erbil-Stambuł-Mińsk. Do tego przez Stambuł na Białoruś dostają się rzeszy ludzi z całego Bliskiego Wschodu i Afryki.

Dopóki granicy Białorusi z Polską i Łotwą pozostają nieszczelne można spodziewać się, że operacja Śluza nadal będzie trwała. A patrząc na to co się dzieje w tej chwili w Polsce nie można wykluczać, że kolejny, tym razem zaplanowany atak, będzie wymierzony właśnie w Polskę.

Spread the love